piątek, 26 września 2014

Rozdział XI

Alex:
Otwieram oczy i nie za bardzo ogarniam o co chodzi. Jest około 18 i nikogo nie ma jeszcze w domu. Poprawiam ubranie i idę do kuchni. Siadam przy stole i próbuje się ogarnąć. Nalewam sobie soku, kiedy ktoś puka do drzwi. Jestem pewna że to już chłopacy wracają ze studia więc otwieram je od razu. Prawie upuszczam szklankę gdy zamiast Larsa i spółki stoi tak Jack. Opiera się o futrynę i uśmiecha się.
- Cześć Alex, kotku. - próbuje zamknąć ale on stawia nogę w drzwiach. - nie tak szybko słoneczko.
- Nie jestem Twoim kotkiem, słoneczkiem czy kimkolwiek. A teraz wyjdź stąd.
- Oj weź przestań. - w myślach modlę się aby Lars zaraz wyskoczył z krzaków czy zza rogu i uratuje mnie.
- Jack, czego Ty do cholery chcesz?! - wyciąga rękę w stronę mojego policzka.
- No nie mów że nie wiesz... - odpycham jego dłoń. - ajć taka niedobra dziewczynka z Ciebie, ale już wiesz że takie właśnie lubię.
Próbuje objąć mnie w pasie, ale ja przytrzaskuje mu rękę drzwiami. Nadal ma buta między drzwiami. Wchodzi do środka i pcha mnie na stół. Chce mnie pocałować lecz ja szukam czegoś do obrony na stole. Rękę wkłada mi pod koszulę, całuje wszędzie. To jest straszne. Łapię za dzbanek z sokiem i staram się wycelować nim jego głowę, lecz trafiam w bark. Jack cofa się w tył i uderza mnie w twarz.
- Zwykle nikt nie rzuca we mnie dzbankami. Pamiętaj, że jeszcze tu wrócę.
Znowu mnie całuje i wychodzi. Momentalnie upadam na podłogę i zaczynam płakać i zbieram resztki dzbanka. Nie mogę przestać ryczeć i błagam sama siebie żeby zdążyć tu ogarnąć i bałagan i siebie przed powrotem Larsa. Nie może się dowiedzieć że Jack tu był, inaczej się tak wścieknie że może nawet go zabić.

***

Zdążyłam posprzątać i wróciłam do pokoju. Chowam głowę w poduszkę i słyszę klucz przekręcany w drzwiach. Zakrywam się cała kołdrą i zamykam oczy. Nie tak miało być. Wszystko miało być dobrze. Dzień zaczynał się dobrze. Dlaczego kończy się źle? Mam dosyć.
- Alex? - słyszę z ust każdego chłopaka.
Nie odpowiadam. Lars rzuca się na łózko i przytula mnie.
- Siemano mała.
W jego ramionach czuję się pewniej i bezpieczniej.
Odkrywa mi trochę kołdry z głowy. Włosy zakłada mi za ucho i dotyka dłonią policzka, który czuje że jest cały spuchnięty.
- Był tu?
Siada na łóżku.
- Powiedz mi czy tu był!
Łzy same płynęły mi po policzkach. Chciałabym się teraz przytulić, ale po prostu nie mogę się ruszyć. A on wbija we mnie swój wzrok.
- Alex do cholery!
Pierwszy raz podniósł na mnie głos. Nick z Mason wyglądają z salonu. Po chwili ciszy zbieram się do kupy.
- Czy mógłbyś się tu położyć?
Odwraca się w drugą stronę.
Złamanym głosem mówię tylko "Proszę".
W końcu kładzie się obok mnie i obejmuje mnie tak jak jeszcze nigdy. Jakby tak bardzo chciał mnie ochronić przed wszystkim. Jakby nic innego się nie liczyło tylko my. Nie mogłam przestać płakać. Wtuliłam się w niego i próbowałam się uspokoić. Lars pocałował mnie w czoło i przykrył nas kołdrą. Jeszcze chwilę tak leżeliśmy, ale on wstał. Założył kurtkę i rzucił do chłopaków "idziemy". Zanim zdążyłam go złapać on i reszta wyszli. Wiedziałam gdzie. Szybko się ogarnęłam i założyłam jego bluzę.

Biegłam jakby od tego zależało moje życie.
Ale nie zdążyłam ich dogonić. Lars trzepie Jack'a, Nick i Aiden leją się z kimś innym. Mason chwilowo nie napierdalający nikogo idzie w moim kierunku. Nie wiem co mam robić, z jednej strony chcę żeby Jack'owi się oberwało, a z drugiej wiem że to nie etyczne. Nic nie słyszę, jestem w wielkim szoku. Próbuję krzyczeć żeby przestali, ale nie wiem nawet czy moje słowa opuściły moje gardło. Biegnę dalej a Mason zatrzymuje mnie a ja dalej płaczę. Próbuję się uwolnić z jego uścisku ale jest za silny. Siadam na trawie i trzymam Masona za ramiona a on mnie obejmuje na wysokości szyi. Ale ja chce żeby był to Lars. Żeby przestał tłuc Jack'a. Podnoszę głowę i tylko ruchami warg proszę Masona żeby powiedział reszcie że mają przestać. Spojrzał na nich i schował moją głowę w swoje ramiona. Nie opierałam się, bo nie miałam już siły. Zamknęłam oczy i prosiłam żeby przyszedł do mnie mój rycerz. Mój książę. Boję się otworzyć się oczy, bo nie wiem co zobaczę. Nie wiem ile zostaje w tej pozycji. Minutę, pięć czy dziesięć. Po jakimś czasie ktoś bierze mnie na ręce. Wiem że to Lars. Czuję jego perfumy.

Oczy otwieram dopiero kiedy znajduję się w pokoju, sama z Larsem. Leżymy razem na łóżku a on głaszcze mnie po policzku i przeciera mi łzy.
- Musiałem to zrobić. Nikt nie może się do Ciebie zbliżyć bez Twojej zgody. Nie dopuszczę do tego. Obiecałem że się Tobą zaopiekuję i to zrobię.
- Do niczego nie doszło...
- Ale mogło i może. Zabiłbym go dzisiaj gdybym mógł. Kocham Cię Alex.
- Ja Ciebie też Lars.


Rozdział X

Alex:
Już od kilku dni chodzę do szkoły. Jestem z siebie dumna, lecz dziś mam wyjebane w szkołę. Już tylko dziesięć dni pozostało do świąt. Muszę kupić sobie sukienkę. W końcu chciałabym ładnie wyglądać. dlatego też umówiłam się dziś z Hanną na zakupy, od czasu mojego powrotu nasza przyjaźń nieco odżyła. Przeszukuje moje ubrania w poszukiwaniu czegoś fajnego na wypad do galerii. Założyłam czarne rurki, czarną koszulę sięgającą trochę za pas. Już miałam zakładać trampki, ale pomyślałam że dziś ubiorę się bardziej elegancko. Założyłam czarne, jak zwykle, koturny. Szybkim krokiem zmierzam w kierunku łazienki, żeby poprawić makijaż. Mam trochę przestrzeni gdyż wszyscy są w studiu. Chłopacy nagrali już kilka utworów, z czego jeden już wypuścili i podbija świat. Wspina się co raz wyżej na listach przebojów. Jest zajebisty, a dziś mają podobno usiąść nad moim "Fade to Black". Nie powiem żeby sprawiałoby mi to szczególną przyjemność no ale cóż. Chwytam za torebkę, zakładam ramoneskę i wyglądam za okno. Na podjeździe czeka już na mnie w swoim aucie Hannah. Pewnym krokiem zbliżam się do auta - chodzenie na koturnach, nawet tych mega wysokich, nie sprawia mi problemu. Wsiadam do samochodu:
- No siemanko Alex! - nieco piskliwym głosem wita mnie.
- No cześć.
- O boziu jak ty sexi wyglądasz! Czyżbyś chciała kogoś upolować? - obie zaczynamy się śmiać. - ale schudłaś ostatnio.
- Ja? No co Ty. Nic a nic. - odpowiadam poprawiając koszulę.
- Jak zawsze wszystkiemu zaprzeczasz, ale dziś nie chce się z Tobą kłócić. Dziś shopping!
- Taa, super.
- Wyczuwam brak entuzjazmu, z jakiego to powodu?
- Wiesz że do chodzenia w kółko po galeriach nie jestem nastawiona pozytywnie.
Kręci tylko głową, skręcając w kolejną ulicę. Stoimy na światłach, gdy z samochodu obok dwóch kolesi otwiera okno i krzyczą:
- Siema laleczki!
Ja odwracam głowę udając że ich nie słyszałam, a Hannah jak zwykle podniecona wszystkim co się zwraca na nią uwagę poprawia włosy i rzuca im zalotne spojrzenie. Uwielbia być w centrum uwagi.
- Może podrzucicie nam swoje numery?
- Jasne miśku. - ciągle trzymam odwróconą głowę, ale gdy tylko usłyszałam tekst jakim zwróciła się do chłopaków, odwracam się z niedowierzaniem.
- A Twoja koleżanka? Chętnie się z nią spotkamy.
Kiedy Hannah chce już podawać mój numer, klepie ją po udzie posyłając jej zabójcze spojrzenie. Ona nic sobie z tego nie robi, ale całe szczęście nie zdążyła dokończyć bo już pojawiło się zielone światło.
- Nigdy nie dawaj nikomu mojego numeru bez mojej zgody. Szczególnie chłopakom. Dobra?
- Dobra, dobra. Wyluzuj troszkę.
- Jestem na maxa wyluzowana.
Nie chce wprowadzać nerwowej atmosfery, więc siedzę cicho.

W galerii kupiłam jedną bluzkę. Białą! Nie czarną! Cud. Właśnie wychodzę z samochodu Hanny. Pomachałam jej na pożegnanie i zostałam na ulicy kompletnie sama. Szybko rozglądam się czy gdzieś nagle nie wyskoczy mi Jack. Nie mam pewności czy Lars jest w domu, więc wolę nie ryzykować. Prawie biegnąc kieruję się do domu. W torbie szukam kluczy, które jak na złość uciekają przede mną. Jeszcze raz oglądam się za siebie, próbując dostrzec niebezpieczeństwo. W końcu udaje mi się odnaleźć je i otwieram drzwi. Wchodzę do środka, zamykam drzwi i osuwam się na podłogę po drzwiach, wcześniej upewniając się że nikogo nie ma w środku. Lęk przed Jake'm prawie mnie paraliżuje a ja nie mogę zrozumieć dlaczego. Delikatnie odgarniam włosy z twarzy i czuję że chociaż znajduję się w bezpiecznym miejscu, to i tak nie czuję się dobrze. Z torebki wyciągam telefon i odbieram wiadomości - aż trzy. Dwie od Larsa, jedna od numeru którego nie znam. Czytam wszystkie po kolei:

"Dziś będziemy później."
"Żyjesz?"

No i od nieznanego:

"Jesteś dziś sama? xx"

Delikatnie odsłaniam zasłonę i sprawdzam czy nikogo nie ma pod domem. Pusto. Jestem prawie pewna że jest to sms od Jack'a. Wchodzę do mojego pokoju i zdejmuje buty, bo strasznie bolą mnie nogi. Nie wiem co mam robić. Przejmować się tym że Jack ma mój numer, czy tym że zaraz może tu przyjść a chłopaków nie ma i najbliższym czasie nie będzie. Kładę się na łóżku i odpisuje Larsowi:

"Żyję. Będę czekać :)"

Zwijam się w kłębek i idę spać.

sobota, 1 marca 2014

Rozdział IX

Alex:
- Czekaj, czekaj.
- Jedziesz do szkoły? Może Cię podwieziemy? - Nick i Lars spoglądają na mnie.
- Mam jeszcze dużo czasu, jedzcie do studia. Trzymam za was kciuki. - wychodzimy z domu, a Larsio obejmuje mnie w pasie i przytula. - idź, bo spóźnicie się.
- Nie ważne. Kocham Cię.
Wchodzi do samochodu i znika mi, razem z Aidenem, Masonem i Nickiem. Stoję tak jeszcze chwilę, ale zaczyna padać śnieg więc chowam się do domu. Czuję się dziwnie. Pierwszy raz jestem sama w tym domu i dziś idę do szkoły. Wcale nie zaliczyć jakiś testów, ale tak po prostu. Nie co dziwne uczucie ale dam radę. Pakuję do plecaka książki, zeszyty i portfel. Od nowego domu nie mam daleko do szkoły, i to mnie cieszy. Patrzę na zegarek i zadaję sobie sprawę że to już czas na ubieranie się. Otwieram torbę, bo ubrań nie włożyłam jeszcze do szafy, i wybieram bluzkę. Wziąć tą czarną, czy tą czarną? Haha. Slayer. Wybieram tą. Do tego czarne rurki i conversy z ćwiekami. Idę do łazienki, maluję się jak zwykle, gdy robię sobie makijaż, czarny cień, rzęsy i szminka. Nie czerwona czy czarna. Delikatny róż z beżem, nic rzucającego się w oczy. Zakładam ciepłą kurtkę, zarzucam plecak na plecy i wychodzę z domu. Z kieszeni wyciągam słuchawki i włączam muzykę. W miarę zbliżania się do szkoły narasta stres z nią związany. Ludzie tam są całkowicie pojebani. No nie mówię że wszyscy, ale zdecydowana większość tak. Boję się reakcji ich i nauczycieli. Dawno mnie tam nie było, znaczy przychodziłam tam tylko na chwilę napisać sprawdzian. Tak było od czasu rozwodu rodziców. Wchodzę stanowczo do szkoły i zmierzam ku szatni. Chowam kurtkę i wyciągam z plecaka plan lekcji. Angielski. Do sali wchodzę nieco spóźniona, kiedy wszyscy już siedzą.
- Araya?
Patrzę na nauczycielkę nieco zdziwiona, że pamięta moje nazwisko.
- Witamy w szkole.
- Witam. - przewracam oczami.
Siadam w ławce, wyciągam książki.

Lekcja mija za lekcją. Przyszłam na ósmą, jest już dziesiąta. Jeszcze dwie godziny. Przede mną biologia i historia. Nie powiem żeby była zadowolona z tej ostatniej. Na poprzednich lekcjach wszyscy byli w szoku że mnie widzą. Wow. Każda osoba na korytarzu patrzy na mnie jak na kosmitę. Nie dziwie się. Oryginalność, czyli słuchanie metalu a nie rapu jest rzeczą dziwną. A tym bardziej nie ubieranie się na "swaga".  Na historii dostaje sms, to Lars.

"I jak tam?"

"Masakra, a jak wam idzie? :)"

"Aż tak źle? :( Uwierz, u nas nie jest lepiej. Ale zaraz do domu jedziemy."

Odpowiadam na sms, gdy nagle nade mną stoi nauczycielka
- Schowasz to?
- Przepraszam - i chowam go do kieszeni.
Zastanawiam się skąd wiedziała, że mam telefon, skoro siedzę w ostatniej ławce. Czekam tylko na dzwonek. Odwraca się do mnie dziewczyna z ławki przede mną. To Hannah.
- W końcu przyszłaś do szkoły.
- No dawno mnie nie było.
- Wszystko dobrze? - to pytanie wydaje mi się nieco dziwne.
- A co ma być nie tak?
- No wiesz, co działo się z Tobą...
- Sorry Hannah, ale nie wiem o czym mówisz. - popatrzyła na mnie wzrokiem bólu i rozpaczy.
- Nic, nic Alex. - i obraca się z powrotem w stronę tablicy.
Pukam ją w ramię - no powiedz mi o co chodzi.
- Poczekaj na mnie po lekcjach.
Jestem ciekawa o co chodzi.

Czekam na nią pod szkołą, jestem zirytowana ponieważ stoję już tu dziesięć minut, a niej brak. W końcu wychodzi.
- No dobra Hannah. Mów o co chodzi.
- No nie było Cię w szkole.
- Wiem przecież. Ale co chcesz mi powiedzieć?
- Martwiłam się o Ciebie. No wiesz...
- Dzięki, nie trzeba było.
Dziwne. Bardzo dziwne. Opuszczam teren szkoły i kieruję się do sklepu. Kupię coś na obiad. Mam ochotę na makaron z sosem pieczarkowym i mam nadzieję że chłopacy będą zadowoleni. W sklepie chodzę między regałami aż natrafiam na Jack'a.
- Ooo i kogo ja widzę?
Przewalam oczami i odwracam się udając że nic nie słyszałam.
- Znowu będziemy przerabiać temat, że nie można ignorować innych?
- Jack! Daj mi do cholery spokój w końcu!
- Znasz moje imię. Tak się składa że ja Twoje też. - płacę szybko przy kasie i wychodzę ze sklepu. - a więc Alex. Alex Araya. Ciągle wagaruje. Ale dziś był wyjątek. Była w szkole.
Dalej go ignoruje. Zastanawiam się o co mu chodzi. Jestem w szoku że wie cokolwiek o mnie więcej, niż to że nazywam się Alex.
- Zaskoczę Cię. Wiem też, że umiesz grać na basie. Prawda?
Odwracam się do niego i mierze go wzrokiem.
- Za kogo Ty się masz? Myślisz że przyjdziesz i powiesz mi kilka faktów z mojego życia, a ja co zrobię?
- Hymmm. Tak tego nie rozpatrywałem. Gdzie idziemy. - łapie mnie za tyłek.
- Odpierdol się. - i wbijam mu łokieć w brzuch.
- Lubisz na ostro?
Idę szybszym krokiem i zdaję sobie sprawę, że Larsio to najlepszy człowiek świata. Znamy się tyle czasu, a on się do mnie nie dobierał. A ten cały Jack - znamy się kilka dni a on już się dobiera. Nie zły człowiek. Idę dalej.
- To gdzie, może do mnie? U Ciebie chyba są ćpuni?
- Zamknij się. Mam dosyć...
Przy bramce do mojego domu Jack łapie mnie za ramię i trzyma.
- Puść mnie kurwa. - próbuje się wyrwać, ale jest za silny.
- Co Ty taka sztywna?
W tym momencie z domu wychodzi Nick, a chwilę za nim Lars.
- Odpierdol się złamasie jeden od niej. - krzyczy Nick.
Nick łapie mnie pod ramię i odciąga od Jack'a a Lars zaczyna się z nim szarpać.
- Lars, daj spokój. - nie za bardzo chce mnie słuchać, więc łapię go za koszulkę i ciągnę - proszę.
Odrywa się od niego i odejmuje mnie w pasie, szepcząc "Przepraszam".
- Jeszcze raz na nią się spojrzysz, lub cokolwiek do niej powiesz, zapierdole Cię. Zapierdole tak że nie wstaniesz.
Jack zaczyna się śmiać, ale po chwili jego twarz przybiera bardziej poważną twarz. - wiesz Alex, Lars nie zasługuje na Ciebie, ani on, ani żaden z tej jego paczki ćpunów. Pomyśl o tym.
Nie powiem żeby jego słowa spłynęły po mnie. Ale na pewno nie sprawiły że oderwałam się od Larsa.
- No i moja propozycja jest nadal aktualna. - na jego twarzy pojawia się uśmieszek idioty - Bo laseczka z Ciebie pierwsza klasa.
Nie mam zamiaru dalej go słuchać, więc ciągnę za ręce Nicka i Larsa. Wchodzimy do domu. Rzucam się na kanapę.
- Ejj Alex... zrobisz coś do jedzenia? - słyszę Aidena.
- Wczoraj obiad był super. - dokłada się Nick.
- Zaraz coś zrobię. - mruczę. Nie chce mi się wstawać z tej kanapy. Lars siada obok mnie i masuje mnie po plecach. Wstawaj, pomożemy Ci.

******

Jestem pod wrażeniem. Cała czwórka pomogła mi ugotować obiad. Pokroili wszystko co potrzebowałam do ugotowania go. Wpierdolili wszystko co było, a ja martwiłam się czy nie za dużo haha. Fantastycznie.
Leżymy sobie teraz z Larsem w salonie. Nikt nic nie mówi, tylko Aiden i Mason grają coś na gitarach.
- Alex?
- Tak? - podnoszę głowę, która przed chwilą leżała na jego klatce piersiowej.
- Tam z Jack'em, nic się nie stało? Prawda?
- Nie, no co Ty. Miałeś rację że jest idiotą.
- Ale w jednym się zgadzamy. - nie za bardzo rozumiem o co mu chodzi. - jesteś śliczna.
I dostaje buziaka w czoło. Nie jesteśmy parą. Nie spytał mnie o to. No ba - zachowujemy się tak. Może któregoś dnia spyta mnie, kto wie. Na razie nie mam ochoty o tym myśleć. Delikatnie obejmuje jego twarz i całuję go. On odwzajemnia pocałunek, a ja zamykam oczy...

czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział VIII

Lars:
- Zgadzam się.
- Ja też.
- No jestem za. Będzie przynajmniej ktoś co nam wkońcu ugotuje obiad. - zaczyna Aiden.
- I nas ogarnie. No nie oszukujmy się, ale od kiedy spotkałeś Alex to trochę tu czyściej. I nie mówiąc o tym jaki jesteś szczęśliwy. - doskonale podsumowuje to Nick.
Zapytałem chłopaków o to, co sądzą o tym, żeby Alex zamieszkała z nami. Kiedy opowiadałem im co się stało poprzedniego wieczoru, siedzieli jak wryci.
- A i nie długo święta, co robicie? - pyta Mason.
- A matka do mnie dzwoniła i mówi że mam przyjechać... - narzeka Aiden.
- Ja nie wiem. Pewnie też do domu pojadę. - z większym entuzjazmem mówi Nick. - a Ty Lars?
Wyczuwam brak odpowiedzi.
- Wiecie jak jest, pewnie zostane tu.
- Piona Lars! Znowu przechlane święta. - widzę że Mason się cieszy. - Ale na sylwestra wszyscy wracamy. Pamiętajcie! Hhahha.
- Spokojnie Mason, a kiedy wyjeżdżacie, Nick?
- No ja pewnie wylece 20, jak zwykle. Ty tak samo Aiden?
Potwierdza machając głową.
- A jak z Alex? - pyta Mason. - Zostaje z nami?
- Tak mi się wydaje. Nie masz nic przeciwko?
- No co Ty.
A więc wygląda na to, że święta spędzimy w trójkę: Ja, Alex i Mason. Podoba mi się taka wizja. Wstaje z krzesła i wchodzę do Alex, która nie świadoma niczego słucha muzyki. Leży na brzuchu z głową schowaną w poduszkach. Leży w samej podkoszulce i spodniach i musze stwierdzić że od naszego spotkania sporo schudła. Nie chodzi mi o to że była gruba czy co, tylko teraz jest bardziej chudsza. Wygląda zajebiście, ale ogarniam moje myśli i łapie ją w pasie. Ona podskakuje i siada na łóżku.
- Ja pierdziele! Chcesz żebym dostała zawału!
- Spokojnie, mam do Ciebie sprawe.
- Jaką?
- Co robisz w święta?
I tu nastaje cisza. Spuściła głowe i widoczne sprawa ta dała jej do myślenia. Jej twarz z wyrazu zaskoczenia zmieniła się w smutek.
- Przepraszam Alex.
- Za co? Dobrze, że mi o tym przypomniałeś, bo gdzieś musze je sobie zorganizować.
- Noo, może spędzisz je ze mną i Masonem? Tutaj?
- Lars, nie mogę się wszędzie Tobie, wam wpierdalać. Zaraz wróce do domu i wszystko wróci do normy.
- Ja nie chce żeby wróciło. Teraz jet mi dobrze. Kiedy Ty jesteś tu. Wcześniej to była jakaś buda pijaków. Alex, gdzieTy do cholery  chcesz wracać? Do matki która ma nie równo pod sufitem?
- A gdzie? Kurwa Lars a gdzie indziej? Powiedz mi? Wpierdoliłam wam się tutaj. Teraz zamiast podbijać razem z Metallicą świat, bawisz się w pomaganie mi. Jestem Ci za to wdzięczna. Nawet nie wiesz jak. Kocham Cię. Chciałabym spędzać z Tobą każdą możliwą chwilę. Ale nie kosztem Twojej kariery, waszej kariery - opuszcza głowę, a po jej twarzy spływają łzy.
- O czym Ty mówisz? - próbuje ją przytulić. - wszystko będzie dobrze.
- Nie Lars. Teraz już nie będzie. Kim teraz jestem?
- Jesteś najbardziej kochaną osobą na świecie. A teraz się zamknij. A to są klucze do domu. Teraz tu mieszkasz, no i święta spędzasz ze mną i Masonem. Może z kimś jeszcze - teraz bez problemu dała się przytulić. - Jedziemy do Ciebie a potem do sklepu, czekam na obiad.

********
Alex:
Kazałam Larsowi zostać w samochodzie.
Stoję przed drzwiam mojego domu totalnie sparaliżowana. Nie wiem czy powinnam tam wchodzić. Delikatnie łapię za klamkę sprawdzając czy są zamknięte. Uff. Chyba nikogo nie ma w domu, ale mimo to nie poczułam się lepiej. Z kieszeni wyciągam klucz i z najlepszą precyzją na jaką mnie stać przekręcam go w zamku. Otwieram drzwi, wchodzę do środka. Sprawdzam czy nikogo nie ma w środku i kieruję się ku mojemu pokojowi. Dla pewności po drodze sprawdzam czy sypialnia również jest pusta. Mój pokój zastaje w nie zmiennym stanie. Po chwili sprawdzania czy wszystko jest na swoim miejscu siadam na łóżku, które od czasu wspólnego spania z Larsem nie zostało pościelone. Kiedy wstaję przyglądam się własnemu odbiciu w lustrze zauważam że faktycznie wyglądam dobrze w jego bluzie. Pokochałam ją  w pakiecie z Larsiem. Otwieram szafę i wyciągam z niej bluzki. Wszystkie które wybrałam pakuje do torby. Czarne rurki, trampki. Zbierając wszystkie potrzebne rzeczy w jedno miejsce zaczynam płakać. Czuję że moje pomalowane czarnym tuszem rzęsy sklejają się, przybierając formę stożków. Szybko idę do łazienki próbując ogarnąć nieład na mojej twarzy. W drodze powrotnej do pokoju zabieram ze sobą kilka drobiazgów. Wszystko upycham do torby. Ledwo się wszystko zmieściło. Spoglądam na biurko, które brutalnie przypomina mi że trzeba zabrać ze sobą podręczniki. Pakuje je do drugiej torby, razem z ramką z biletem z Iron Maiden. Dziwne wrażenie ogarnia mnie od środka. Nie wiem co ono do końca oznacza, ale na pewno nie mówi mi że wszystko jest okey. Rozglądam się po pokoju i myślę czy wszystko zabrałam. "Przecież jeszcze tu wrócę." Ta myśl uspokaja mnie momentalnie. Schodzę po schodach wracając do salonu. W mojej głowie pojawiają się obrazy, których widzieć nie chce. Przedstawiają one pozytywne aspekty życia z rodzicami, których ja nie doświadczyłam. Sprawdzam czy nic najpotrzebniejszego nie zapomniałam i wychodzę z domu. Od razu podbiega do mnie Lars bierze ode mnie torby, a ja w geście zakończenia męczarni w domu trzaskam drzwiami jak najmocniej umiem. Będę musiała tu jeszcze wrócić po resztę rzeczy. Niczym gwiazda schodzę po schodach. Wiem że problemy się nie skończyły. Ale wiem że to nowy początek.

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział VII

Nick:
- Halo? - odbieram telefon od Larsa. 
- Jesteś w domu? - zastanawiam się o co chodzi.
- Tak, a co się stało?
- Aiden i Mason w domu?
- Nie. O co kurwa chodzi?
- Nie teraz.
Ciągle nie wiem o co chodzi. Odkładam gitarę na której jeszcze przed chwilą grałem i idę do okna zobaczyć czy już przyjechał. Widzę nasz samochód wjeżdżający na podjazd. Wybiega z niego Lars, dosłownie kilka sekund później stoi przed naszymi drzwiami trzymając na rękach Alex. Przez głowę przechodzi mi tysiąc myśli: "Może się upiła?", "Może coś ćpała?", "A może Lars ją zabił?". Odruchowo otwieram przed nim drzwi. W zupełnej ciszy wchodzi do domu i od razu kieruję się do łóżka w którym ostatnio spała Alex. Idę z nim i pytam:
- Lars, co jest?
Nie dostaje żadnej odpowiedzi. Ta sytuacja staje się co raz bardziej dziwna. Nie pamiętam kiedy widziałem go ostatnio w takim stanie. Zły, smutny. Odsłania trochę kotarę oddzielającą wnękę od reszty pokoju. Staję w przejściu i przyglądam się co zamierza zrobić. Kładzie Alex na łóżku, zdejmuje jej kurtkę, bluzę i buty. Zastanawiam się czy ona jest nie przytomna czy po prostu ma zamknięte oczy. Kiedy przykrywa ją kołdrą ona otwiera oczy, a ja decyduje się nie wpierdalać w całą sytuację. Po prostu wracam do grania na mojej gitarze.

Alex:
Czuję się totalnie nie żywa. Próbuję otworzyć oczy, ale powiek są takie ciężkie. Po chwili ta sztuka udaje mi się.
- Larsiu?
- Tak? - odpowiada i kładzie się obok mnie. Bez zastanowienia wyrzucam z siebie:
- Kocham Cię. - i prawie cała chowam się pod kołdrą jednocześnie wtulając się w niego.
- Ja Ciebie też. - tej odpowiedzi spodziewałam się. Czuję że zaczyna mnie głaskać po włosach, a ja to uwielbiam. Chociaż przez chwilę sprawia mi to przyjemność to przypominam sobie co stało się w domu. Łzy ponownie spływają mi po policzku i do końca nie wiem do czego dążę.
- Przepraszam. - nie wiem do końca co robię ale czuję że muszę przeprosić. W odpowiedzi dostaje buziaka w czoło.


*******************

Otwieram oczy i widzę najsłodszy na świecie widok - śpiącego Larsa. Chociaż uśmiecham się to zaczynam płakać. Zrobiło mi się tak cholernie smutno że przytuliłam się znowu do mojego rycerza. Nie wiem ile tak leże ale słyszę z kuchni jakieś dźwięki. Postanawiam sprawdzić co się dzieję, więc wstaje i zakładam na siebie bluzę Larsa. Zapinam ją do samego końca, bo podkoszulka, którą mam pod spodem chyba zakończyła swój żywot. W samych skarpetkach idę do kuchni w której spotykam Nicka.
- Ooo, cześć. Obudziłem Cię? - wyraźnie zaniepokojony pyta.
- Siema, spokojnie. Już dawno nie spałam. - odpowiadam siadając przy stole. Rozglądam się dookoła. - Aiden i Mason nie wrócili?
- Eee - rozgląda się po pomieszczeniu. - nie. Chcesz coś zjeść, napić się czy coś?
Uśmiecham się i zastanawiam się czy jestem głodna.
- Lodówka do Twojej dyspozycji. Powiedz Larsowi jak wstanie że wrócę około drugiej.
- Spoko, dziękuje.
I zaraz znika za drzwiami. Zaglądam do Larsa - nadal śpi. Wykorzystuję okazję i oglądam ten cały magazyno-dom. Serio, przypomina mi on bardziej magazyn. Przyglądam się gitarom i bębnom stojącym we wnęce obok kuchni. Zajebiście wyglądają i pewnie tak też grają. Zgłodniałam więc idę zobaczyć co jedzą gwiazdy estrady. Masa masła orzechowego i krakersów. Zaglądam do lodówki. Kilka jajek, dżemy i napoje oraz kilka puszek z jakimś jedzeniem. Przeglądając szafki znalazłam herbatę więc ją sobie zaparzyłam. Siadam ponownie przy stoliku i zerkam na Larsa. Chyba zaczyna się przebudzać więc decyduje się wrócić do łóżka. Kubek stawiam na komodzie i wskakuje pod kołdrę. Nie muszę czekać długo, bo jego oczy od razu spoglądają na mnie.
- Heja.
- Siemcia Larsiu.
Na powitanie dostaje coś czego się nie spodziewałam. Pocałunek, którego nigdy nie zapomnę. Taki ciepły - mogłabym nigdy nie odrywać się od jego ust. Tą cudowną chwile przerywa nam odgłos przekręcanego klucza w drzwiach. Najwyraźniej niczego nie świadomi, Aiden i Mason, wracają do domu. Kiedy są na wysokości "naszego" pokoju zastają nas w dosyć dziwnej sytuacji.
- Yyyy Lars może poczekamy na zewnątrz.
Oboje wybuchamy śmiechem.
- Spokojnie. W końcu wróciliście. - mówi Lars kładąc się z powrotem obok mnie, obejmując mnie w pasie.
- Świetnie wyglądasz w tej bluzie. - po raz kolejny daje mi buziaka. - co chcesz dziś robić?
- Ymm w sumie to nie chce mi się nigdzie wychodzić.  Szczególnie wracać do domu.
- Nie musisz. Zostań z nami, nigdzie nie musisz wychodzić. Zostań ze mną. - w tej chwili jego oczy wyraziły setki emocji: smutek, szczęście, cierpienie, radość... To wszystko w ułamku sekundy.
- Kocham Cię. - ten zwrot, nie używany przeze mnie przez bardzo długi czas, z trudem przychodzi mi na myśl. - Ugotuję Ci coś do jedzenia, na obiad może być? A do domu i tak będę musiała przecieżwrócić.
- Dobrze. Ale narazie nie teraz. Nie pozwolę Ci. - te słowa sprawiają mi ogromną przyjemność. Nie pamiętam kiedy ostatnie ktoś tak się o mnie martwił. - pojedziemy do Ciebie po kilka rzeczy a potem do sklepu, dobrze?
Zastanawiam się czy to wszystko ma sens, ale zaraz przypominam sobie że przecież na razie w moim życiu nic się nie trzyma kupy oprócz mnie z Larsem, więc zgadzam się.

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział VI

Nick:
Lars opowiadał mi trochę jak zjebanie ostatnio było u Alex, ale po tym utworze uważam że to jakiś obłęd. Czytam jeszcze raz cały tekst i patrzę na nią i stwierdzam że Lars i Alex byli by świetną parą. Stałbym tak dłużej gdyby nie to że Lars zaczął coś mówić.
- Coo? - pytam.
- No co o tym sądzisz? Wydaje mi się że to jest świetne.
- Taaa... - ciągle zastanawiam się nad tym czy oni są już razem. Larsa nie było w nocy w domu. - jesteście razem?
- Kto?
- No Ty i Alex?
- Ćpałeś coś? - widzę jego twarz w takim grymasie że chce mi się śmiać. - wiesz jak jest Nick.
- No wiem. - Lars chciałby być z nią od chwili kiedy się spotkali w sklepie.
- Wiesz że ona tak na co dzień to sama siedzi w tym domu? Jej matki nigdy praktycznie tam nie ma.
- Dobra weź ogarnij się. Pogadamy później. Weź może zaproś Alex na obiad, do kina albo gdziekolwiek. Nie długo nie będziesz mieć czasu. No wiesz, pamiętasz jeszcze że masz zespół?
- Nie kurwa, zapomniałem. No dobra. Jak coś to dzwoń. - i daje mi zeszyt.

Alex:
Cały czas zastanawiam się czy Nick ma mnie za wariatkę czy jak, a do tego stresuję się. Nie wiem czy mama wróciła do domu. Spoglądam na telefon. Nikt nie dzwonił, nikt nie pisał. To chyba znaczy, że jeszcze nie ma jej w domu. Żegnam się kolejno z Aidenem, Masonem i Nickiem. Kilka chwil później stoimy już przy samochodzie.
- Co robimy? - pytam. Nie wiem czy mam ochotę gdziekolwiek jechać, iść czy coś w tym stylu. Ta cała sytuacja mnie przytłacza. Do tego zaczyna padać śnieg. Szybko zapinam kurtkę, bo robi mi się zimno.
- Może na początek gorąca czekolada? A potem pojedziemy gdzieś na obiad? - sposób w jaki zadał to pytanie poprawie mi humor. Od razu się uśmiecham i wsiadam do samochodu. Kiedy wyjeżdżamy spod domu Larsa mijamy blondyna który kilka dni wcześniej mnie zaczepił. Od razu spoglądam na Larsa. Widzę jak mierzy go wzrokiem, takim, jakby chciał go zabić. Odwracam głowę w drugą stronę i widzę że nie pozostaje dłużny i robi to samo.
- Co jest Larsiu? - chciałabym wiedzieć wszystko o tym tajemniczym typku.
- Nie znoszę tego gościa. A jeszcze bardziej jego brata.
- Dlaczego?
- To Jack. Mieszka nie daleko nas razem ze swoim bratem. Bawią się w "mafię". Nie powiem żeby im to wychodziło, ale lepiej nie wchodzić im w drogę. Mają pojebaną wizję świata.
- Rozumiem. Znacie się?
- Niestety miałem ten zaszczyt poznać go. - uśmiecha się do mnie skręcając na parking. - ale po co marnować czas na niego.
Wchodzimy do cukierni. Zapach cynamonu działa na mnie kojąco.
- To co zawsze?
- Poproszę. - czyli gorąca czekolada plus ciastko cynamonowe. Tutaj są najsmaczniejsze, nigdzie nie robią lepszych.
Widzę że stolik przy którym zwykle siadamy jest wolny, więc idę go zająć. Znajduje się on przy oknie, przez które widać piękny ogród. Uwielbiam ten widok, dlatego mogłabym tu siedzieć godzinami. A gdy siedzi ze mną tu jeszcze Lars. Mmm.

********

Prze siedzieliśmy tu chyba ponad cztery godziny, tak więc czasu na obiad nie było. Jedziemy właśnie do mnie, znaczy Lars mnie odwozi.
- Ale zajebisty dzień. - oparł głowę o zagłówek i uśmiechnął się.
- Racja Larsiu.
- I w ten cudowny dzień mam dla Ciebie złą wiadomość. - patrzę mu w oczy bo nie wiem co chce mi przez to powiedzieć. - Z kilka dni wchodzimy do studia.
- To źle? - na jego miejscu skakałabym z radości. - przecież to przezajebista wiadomość.
- Ale nie będziemy mieli tyle czasu na spotkania jak teraz. - widzę że mocno się tym przejął. Chcę go troszkę pocieszyć.
- Nie będziecie przecież nagrywać płyty cały czas, kiedyś ją skończycie. A ja w tym czasie nadgonię szkołę.
Trzeba szukać plusów Larsiu. - Chciałabym dokończyć moją myśl ale słyszę dzwoniący telefon.
- Fuck!
To matka.
- Do...domu...kur...w tej chwili. Szyyy...bko. - zamiast zwyczajnego głosu mojej mamy słyszę głos pijaczki. W tle krzyczy jakiś facet. Nie wiem co o tym myśleć. Zanim zdążyłam włożyć telefon do kieszeni jesteśmy już pod domem.
- Wszystko dobrze Alex? - pyta widocznie zaniepokojony. - Pójdę z Tobą.
Widzę czarny samochód na podjeździe i na pewno nie należy od do matki.
- Nie trzeba. Wszystko w porządku.
- Ale to nie było pytanie. Chcę Cię odprowadzić.
Wychodzę z samochodu i idę w stronę drzwi wejściowych. Wraz z Larsem przechodzę przez furtkę i zatrzymuje się przez drzwiami. Sprawdzam czy on stoi obok mnie. W tym momencie moje serce przestaje bić. Otwieram drzwi i wszystko dobre co się dzisiaj stało nie ma dla mnie znaczenia.
- O witam-y Alex - nigdy nie widziałam mojej matki w takim stanie. - a co to? Zaczęłaś swój biznes? - z zaskoczeniem patrzy na Larsa, którego w tym momencie złapałam za rękę. Bardzo mocno. Z kanapy wstaje wielki mężczyzna około czterdziestki, może młodszy.
- Opowiadałaś że z niej suka, ale że dziwka to nie wspominałaś...
Lars momentalnie zrywa się i zaczyna napierdalać faceta mamy.
- Nikt nie będzie tak do niej mówił. Rozumiesz?! - okłada go bez opanowania. Matka stoi i skrzywia twarz. Za chwilę słyszę. "Widzisz do czego doprowadziłaś?". Łzy płyną mi po policzku jedna za drugą. Nie mogę nic zrobić. Zamykam oczy i po prostu osuwam się na podłogę....

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział V

Lars:

Słyszę budzik, Czas wstawać. Patrzę że Alex nie ma w łóżku. Wychylam się z pokoju i słyszę wodę w łazience. Wracam do pokoju i wyglądam przez okno i nie widzę samochodu jej mamy. Opierając ręke o parapet natrafiam na duży, czarny zeszyt. Chwilę zastanawiam się go otworzyć, bo bardzo zastanawia mnie co jest w środku. Słysząc ciągle płynącą wodę w prysznicu otwieram go. Jest to jakiś tekst obok którego są pojedyncze nuty. Jestem w szoku. Utwór ten nazywa się Fade to Black, przynajmniej tak zgaduje bo wszystko jest pokreślone. Czytam dokładnie każdy wers i niestety nie mam czasu dokończyć bo Alex wychodzi z łazienki.
- Siemcia Larsiu.
- No cześć. - przytulam ją. Ma mokre włosy a woda z nich kapie mi na koszulkę. - pięknie pachniesz. Jak się czujesz?
- A dziękuje, lepiej. Zdecydowanie lepiej. Yyy Lars? - od razu zmienia ton głosu.
- Słucham?
- Ruszałeś coś z biurka? - nie pozwala się już przytulić i podchodzi do parapetu. - ruszałeś ten zeszyt?
Lepiej się przyznam, bo mam już pewien plan.
- No tak przepraszam. Ta piosenka na pierwszej stronie jest zajebista.
- Nie ruszaj moich rzeczy bez pozwolenia, a tym bardziej tego zeszytu. To jest coś mojego...
- Sorry Alex ale podpierdole Ci ten utwór. - widzę że złość odrobinę już zeszła.
- Wiesz co? - podnosi zeszyt i wrzuca go do szuflady. - nie chce żebyś to czytał.
- Ale proszę daj mi ten utwór. Sprzedaj mi go. Hahahhaha.
- Nie chodzi o pieniądze. Chodzi o to że jest jak jakby częścią mnie, krótkim streszczeniem moich problemów i w ogóle taki jakiś dziwny utwór. O ile w ogóle można go tak nazwać.
- Ja rozumiem Alex. - znowu ją przytulam - ale uważam że jest bardzo, bardzo dobry. Z chłopakami nagralibyśmy go.
- Ale on jest nie dokończony. Tylko gitarę zapisałam. Nawet nie całą. Krótkie kawałeczki.
- Bez problemu, my to dokończymy. A jak czytam te nuty to wiem już jak grać na perkusji. - patrzy na mnie takim wzrokiem jakbym mówił kompletne bzdury. - nie ważne. Po prostu pojedziesz gdzieś teraz ze mną, okej?
- Larsiu, teraz? Mam mokre włosy, jestem głodna i wiesz że źle się czuję.
- Ale tam gdzie pojedziemy od razu będzie Ci lepiej. Weź się przygotuj do wyjścia a po drodze kupimy coś w maku.
- No okej. - podaje mi zeszyt. - jestem głupia że to robię.
Odwraca się i idzie do łazienki. A ja znowu czytam pierwszą kartkę. Utwór opowiada o człowieku, który żegna się z życiem. Alex napisała taki utwór? Boże, musiała być ostro wkurwiona. Ja pierdole. Ryje mi to psyche. Nie ważne. Piękność stoi w drzwiach i jak zwykle świetnie wygląda.
- Gotowa?
- Tak.

Alex:

Jestem pewna że jedziemy do jego, znaczy domu ludków z zespołu. Są świetni. Metallica jest rozpoznawalna już w kraju i w okolicach. Kocham ich. Mam szczęście że ich poznałam.
- Na co masz ochotę? - pyta Lars gdy dojeżdżamy do mc'drive'a.
- Ciastko z jabłkiem.
- Coś do picia?
- Nie,dziękuje.
- Na pewno?
- Tak. - uśmiecham się.
Cały czas zastanawiam się czy ten tekst jest na serio taki dobry, czy tylko tak mówi Lars. Nie pisałam go żeby gdzieś go sprzedać, tylko żeby gdzieś odreagować złe emocje. Rozwód rodziców, zachowanie mamy i ogólnie cały ten syf. Jestem taka głodna, ale zanim zaczęłam sobie o tym przypominać już miałam w rękach pyszne ciacho.
- Dzięki Larsiu. - daje mu buziaka w policzek.
- Nie ma za co.
Jedziemy wzdłuż długiej ulicy, mijamy domy, parki i sklepy. Ta jazda zamiast zająć nam trzy minuty, mam wrażenie że ciągnie się w pół godziny. Może dlatego że denerwuje się tą piosenką. Wezmą mnie za jakąś psychopatkę. Mmm. Kilka wdechów i wydechów. Spokojnie. Marszczę czoło, a za chwilę słyszę śmiech.
- Hahahah. Alex, co się stało? - mam ochotę sypnąć jakimś tekstem.
- Jestem zła. - próbuje zrobić poważną minę, ale zamiast tego wybucham śmiechem.
- Za ten tekst? Proszę nie bądź zła. Serio uważam że ten tekst jest zajebisty.
- Jesteś podły. - przewracam oczami i odwracam głowę w stronę okna i już widzę cel podróży.
Schylam się po telefon, który spadł mi na podłogę. Podnoszę głowę a tu Lars otworzył już mi drzwi. Wychodzę z samochodu. Widzę przed sobą Larsa który trzyma mój zeszyt jak jakiś skarb. Otwiera mi drzwi. Spodziewałam się wielkiego burdelu, takiego jaki zastałam wychodzą ostatnio. a tu miłe zaskoczenie. Znowu jest w miarę czysto.
- Cześć ludzie. - wita się Lars. - gdzie Nick?
- Jezu Lars. Dobrze Cię widzieć. - zdyszany mówi Aiden. - oo Alex, pięknie wyglądasz. - i widzę jak cała czwórka stoi w rzędzie przede mną i przygląda się mi jakbym była jakimś ufoludkiem.
- Hej Alex. - mówi Nick, a za nim powtarza Mason.
- Siema, miło widzieć was trzeźwych. - wszyscy zaczynają się śmiać.
Zaczynam rozmawiać z Masonem i Aidenem a kątem oka widzę jak Lars pokazuje Nickowi zeszyt. Chwile głowę ma spuszczoną i czyta. I w tym momencie serce mi stanęło. Patrzy na mnie takim wzrokiem, jakim jeszcze nikt na mnie nie patrzył...